Kliknij tutaj --> 🐼 mozna zmienic kobiete ale to nic nie zmieni

Nigdy się tak wcześniej nie zachowywał, wpadłam w ryk. Jego siostra próbowała z nim rozmawiać, ale nic nie powiedział, jest bardzo skrutym człowiekiem. Ja po prostu, chcę wiedzieć na czym stoję, pewnie inne dziewczyny już dawno by dały sobie z nim spokój, ale nie ja. Byliśmy razem 10 miesięcy, i nie wyobrażam sobie życia bez Nic się nie zmieni. OpenSubtitles2018.v3. Kres następstw Takie było nowe piekło Akivy: wszystko się zmieniło, ale nic się nie zmieniło. Literature. Okazuje się, że „Zmieniając nastawienie do stresu, możesz zmienić reakcję ciała na stres.”. A więc, zamiast się frustrować i robić sobie wyrzuty, podejmij decyzję i działaj zgodnie z nią. Albo zaakceptuj obecną pracę, patrz na jej dobre strony, polub ją i staraj się mieć pozytywne nastawienie. Nowy Kodeks Pracy 2018: Kobietę w ciąży będzie można zwolnić. Zmiany w Kodeksie Pracy nie są korzystne dla pracowników 5.4.2018 19 czerwca 2023, 6:35. Dość powszechne jest przekonanie, że poprzednie wybory "wygrywały" kwestie, takie jak 500 plus czy wiek emerytalny. I tym razem kampanię miały rozstrzygnąć wielkie obietnice wyborcze. W prekampanii padło już ich bez liku. – I nic nie zażarło – mówią sztabowcy, ale bardzo cicho. Site De Rencontre Je Contacte Avis. Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź 1 2013-02-09 17:54:59 Ostatnio edytowany przez Roszpunka_ (2013-02-09 18:00:48) Roszpunka_ Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-01-14 Posty: 10 Temat: czy mozna az tak sie zmienic? Czesc wszystkim. Pewnie bylo wiele podobnych tematow, jednak chcialabym sie wygadac poniewaz meczy mnie moja obecna sytuacja, której sie nie spodziewalam nigdy. Jestem z chłopakiem 3 lata z kawałkiem, mieszkamy 60 km od siebie, jazda autobusem to 3przesiadki , pol dnia drogi. Dlatego jak tylko chlopak kupil wlasny samochod to zaczal jezdzic do mnie 2 razy w tygodniu. a wczesniej nasze spotkania byly sporadyczne raz na dwa trzy ponad rok bylo cudownie, czestsze spotkania , choc i tak zawsze bylo nam malo, pozegnania przeciagalismy jak tylko sie dalo, zazwyczaj on o 21 odprowadzal mnie do domu a o 22 jeszcze stalismy na ulicy calujac sie... kazda chwila byla cudowna, wyjazdy wspolne spotkania z znajomymi, z jego siostra , nocki u niego.... od kad sie poznalismy co ktores spotkania dostawalam od niego kwiaty choc nie raz mowilam ze nie trzeba tak czesto, a on i tak mi je dawal, nie bylo spotkania zeby czegos dla mnie nie mial... bajka. nie raz mial ''pretensje'' ze ja niczego nie chce od niego... wynagradzalam mu to, przyjezdzal prosto z pracy robilam mu kanapki, herbatki w termos, szlismy do knajpy, smialismy sie rozmawialismy, moglismy tak tak mijaly nam dni miesiace. godziny mijaly jak sekundy, noc z nim byla jak godzina...nie wiem gdzie zrobilismy błąd, gdzie ja zrobilam.... spotkalismy sie jak zwykle u mnie tydzien temu w piatek, ucieszylam sie ze po tygodniu znow sie zobaczymy, na kazde spotkanie z nim cieszylam sie jak dziecko on czesto pisal ze teskni ze nie moze sie doczekac i nadal tak pisze.... Ale czuje ze jego traktowanie mnie sie zmienilo, stal sie opryskliwy czasem arogancki nawet chamski, mozna powiedziec , nie powiem bo ja tez lubie czasem cos powiedziec cos skomentowac ale nie az tak zeby sprawic mu bol czy smutek. Nie. spotkalismy sie w piatek, zaproponowalam ze moze w sobote lub w niedziele bysmy tez mogli sie spotkac (oboje mielismy wolne, on rzadko pracuje w soboty) uslyszalam od niego "po co mam jutro przyjezdzac? i po co dzisiaj mialemprzyjechac", takim opryskliwym zimnym tonem.... zawsze byl w 7niebie jak zaproponowalam zebysmy sie spotkali...a dodam ze nie poklocilismy sie o nic nie bylo rzadnej sprzeczki. Nie robilabym z tego zadnego ''ale'' gdyby to bylo takie jednorazowe zdarzenie a takich zdarzen bylo wiecej, kiedys bylo to nie do pomyslenia, traktowal mnie wrecz jak ksiezniczke po prostu chlopak ze swieca szukac. a od jakiegos czasu strasznie sie zmienil.... nie poznaje go, mowilam mu o tym ale za kazdym razem mowi ze sie zmieni ze nie chce mnie stracic ... ale za kazdym razem na tym sie konczy. przyznal mi racje nie raz ze wie ze taki jest ze sprawia mi bol i ze nie chcial i ze przeprasza. na tym sie konczy, przez tydzien jest dobrze a potem znowu. kiedys taki nie byl. Na kazde spotkanie szlam z checia cala nakrecona usmiechnieta a teraz... teraz nie mam ochoty sie z nim spotkac. traktuje mnie jakby przedmiotowo, jestem dobra osoba zeby sie wygadac co w pracy, zeby sie spotkac na noc i powyglupiac, pochwalic pzred kumplami swoja dziewczyna. wiem ze ludzie sie zmieniaja ale zeby az tak... zaczal mi rozkazywac, wez siatke na zakupy wytrzyj szybe, poskladaj mi ubrania etcprzyjedziesz to pomozesz mi w domu sprzatac a jego matka palcem nawet nigdy nie kiwnela zeby w domu cos zrobic bo jej sie nigdy nie chce- jak to mowi. Powiedzcie mi czy ja wariuje czy naprawde cos jest nie tak. On wczesniej taki nie byl. Jak spotka sie z kolega a ten powie cos na temat kobiet ( w niezbyt pozytywnym znaczeniu) to moj chlopak trzymajac mnie za reke potrafi przytaknac i sie zasmiac zamiast zaprzeczyc i powiedziec cos. uwaza sie czasem za jakies bostwo. Ja nie chce gdzies isc a on nie potrafi tego zrozumiec, ze zle sie czuje czy cos. tylko ciagnie mnie na sile. Przez jego zachowanie cos sie we mnie wypala, nie ide z takim podnieceniem na spotkanie jak ze 3 miesiace temu. Jak mamy gdzies isc to sie pyta czy chce mowie ze mozemy i pytam sie A TY CHCESZ? i dostaje taka odpowiedz ''no nie wiem, zaoszczedzil bym troche'' to sie pytam po co proponowales skoro nie chcesz a on ''a tak mi sie powiedzialo'' i to nie sa sporadyczne przypadki tak jest juz prawie za kazdym spotkaniem. Jest mily wtedy gdy cos chce, mowie mu ze jest zimno , jestem przeziebiona a on ''to trzeba bylo sie ubrac'' po dwoch godz spaceru mowie wracajmy bo deszcz pada a on ''z cukru jestes?'' i to takim tonem... ze az mam chec sie rozplakac...chociaz wie dobrze ze mam problemy ze zdrowiem ze lapie wszystko szybko, ze co miesiac biore antybiotyk. a jego jakby to nie obchodzilo... a jak mu to wypomne to zaczyna sie drzec ze sie martwi o mnie ze kocha ze wszystko robi dla mnie... ja juz nie wiem co mam myslec. jego zachowanie zmienilo sie nie do poznania. i to nie jest wina kumpli otoczenia czy sytuacji w domu. tego jestem pewna. zaczal sobie za duzpo pozwalac stal sie za bardzo ''bojowy'' ale troche zle trafil bo ja nie pozwole soba pomiatac, w lozku tez nie jest juz czuly jak kiedys, nie rozpali mnie tylko od razu chcial by ... i mowi zebym sie nim zajela. odrzuca mnie to. owszem nakreci mnie ale juz po napiszecie mi ze taka kolej zwiazku ze po fazie poczatkowej motylki opadaja ze dostrzega sie wady partnera. ale to nie jest to. ta faze juz przeszlismy po okolo 1,5roku zwiazku juz wtedy nie czulam podniecenia na kazde slowo kocham , na jego reke na moim kolanie, kiedys tylko tyle wystarczylo i bylam w niebie, ale to byly poczatki pierwsze miesiace nasze razem. a zaczelo sie psuc zaczal mnie tak traktowac pare miesiecy temu... i nie mam pojecia co na to wpynelo. bylam wyrozumiala nie robilam mu o to jazdy nawet jeszcze nie wypomnialam mu tego zachowania tydzien temu. ale i tak wiem jak by sie ta ozmowa skonczylo uslyszalabym znow ze mam wybaczyc ze sie postara ze kocha ze nie chcial. a za tydzien znow bedzie to ze tak chotycznie napisane. 2 Odpowiedź przez Siruwia 2013-02-09 18:40:21 Siruwia Wkręcam się coraz bardziej Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-11-23 Posty: 34 Wiek: 23 Odp: czy mozna az tak sie zmienic?Moim zdaniem warto poważnie i szczerze z nim porozmawiać, powiedzieć o tym, jak się czujesz. Być może to przejściowe zachowanie, być może to tylko chwilowy kryzys. 3 Odpowiedź przez Roszpunka_ 2013-02-09 19:05:37 Roszpunka_ Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-01-14 Posty: 10 Odp: czy mozna az tak sie zmienic?rozmawialam z nim o tym , obiecal ze sie zmieni ze kocha etc, i sprawa sie powtarza. 4 Odpowiedź przez corobicmam1 2013-02-09 19:22:59 corobicmam1 Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-01-11 Posty: 4 Odp: czy mozna az tak sie zmienic?Moim zdaniem on czuje sie zbyt pewny Ciebie. Ja po przeczytaniu tego widze ze t Ty caly czas sie starasz, Ty proponujesz spotkanie a on zupelnie Cie olewa, Twoje zdanie. Ja bym mu zrobila terapie wstrzasowa, juz rozmawialas nie poskutkowalo, nie odieraj za kazdym razem telefonu od niego, nie oddzwaniaj, znajdz sobie zajecie i nie proponuj spotkania, zaczekaj az on to zrobi, musisz go troszke od siebie udsunac. Ty jeszcze sprzatasz w jego domu ukladas zmu rzeczy ? dziewczyno, za bardzo sie starasz.. niech on sie wykaze 5 Odpowiedź przez Roszpunka_ 2013-02-09 19:32:21 Roszpunka_ Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-01-14 Posty: 10 Odp: czy mozna az tak sie zmienic?nie odpisuje mu, powiedzialam ze mi zle a on ze sie postara i chce sie spotkac, czyli sytuacja sie powtarza, on sie stara przez pierwsze dni a po tygodniu znowu to samo. ;( 6 Odpowiedź przez Roszpunka_ 2013-02-09 19:38:57 Roszpunka_ Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-01-14 Posty: 10 Odp: czy mozna az tak sie zmienic?nie sprzatalam mu w domu, owszem czasem posprzatalam ze stolu, pozbieralam ''syf'' z podlogi ale to tyle. i to ze swojej wlasnej inicjatywy. ja tram nocuje raz na 2miesiace bo nie przepadam za jego rodzina. 7 Odpowiedź przez Cassiopea 2013-02-09 20:13:02 Cassiopea Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-01-20 Posty: 1,376 Wiek: 30 Odp: czy mozna az tak sie zmienic? Roszpunka, z doświadczenia wiem, że rozmowa to jedno, a nasze monologowanie to drugie... Ja przez dłuuuugi czas myślałam, że rozmawiam ze swoim mężem... Czy w trakcie waszych rozmów Twój facet powiedział ci, czy coś się w nim zmieniło? Albo, że ma jakieś problemy? Czy Ty mówiłaś mu o tym jak ci źle, a on potakiwał i obiecywał poprawę? Bo jeśli to drugie, to być może robił to dla "świętego spokoju"? Spróbuj od niego wyciągnąć, czy coś go nie gryzie; być może ma jakieś kłopoty i nie wie, jak sobie z tym radzić? A ponieważ jesteś dla niego kimś najbliższym, to Tobie najbardziej się obrywa....Z drugiej strony, nawet jeśli ma jakieś problemy, to nie powinien cię traktować po chamsku...To co napisałaś w pierwszym poście, to prawda; po jakimś czasie temperatura związku spada. I wtedy obie strony muszą się postarać, żeby wszystko było ok. U was, z tego co piszesz, starasz się TY, a Twój facet mam wrażenie sprawdza na ile może sobie pozwolić. Pytanie, czy robi to, bo uważa, że TY i tak do niego przyjdziesz/napiszesz/zadzwonisz itd, czy po prostu się pogubił. 8 Odpowiedź przez Tegan 2013-02-09 20:21:44 Tegan Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-06-14 Posty: 1,114 Wiek: 27 Odp: czy mozna az tak sie zmienic?Roszpunka Ty sie starasz a on nic, moim zdaniem juz mu nie zalezy na Tobie bo nie tak zachowuje sie zakochany facet, sama dobrze o tym wiesz, sprobuj z nim porozmawiac, troche sie od niego odsun, zajmij soba i zobaczysz czy to cos zmieni 9 Odpowiedź przez Remi 2013-02-09 20:36:54 Remi Net-Facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-01-25 Posty: 5,472 Odp: czy mozna az tak sie zmienic? Moim zdaniem, to niedoświadczony w związkach mężczyzna. Oboje nie zauważacie, że małe problemy z czasem stają się wielkim czymś. Każdy mały problem trzeba wyjaśniać od początku. Potem nie ma kłopotów. Obecnie popsuło się wam, za dużo tych małych problemików. A żadna z osób nie wie jak wybrnąć z tego, bo myśli o sobie. By zmienić to jednak trzeba myśleć o tej drugiej osobie, a myślenie nie boli. Każdy związek ma kryzys, ten albo scala mocniej związek, albo on się rozpada. Wszystko zależy od tolerancji, chęci zrozumienia dwojga osób. Jeśli twój partner nie potrafi - ty sama wypisz na kartce, co ci się nie podoba, co Cię razi i usiądźcie z tą kartką by rozmawiać. Można parę dni nawet. Mówienie o tym, czego się nie lubi - wpływa na drugą osobę, nawet jak owa sie buntuje, oburza. Więc bądź asertywna. Związek to coś takiego, że poświęca się część siebie, swoich zwyczajów, by zyskać dużo więcej - zyskać coś przepięknego. Nie każda droga jest prosta, ale jeśli się chce to zawsze dojedzie się do wymarzonego domu, mimo zakrętów, śniegów, deszczu i Raz się żyje, więc przestań patrzeć, na to co powiedzą inni tylko :Rób to co uważasz za stosowne ! 10 Odpowiedź przez Zielony_Domek 2013-02-10 10:57:49 Zielony_Domek Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-10-29 Posty: 2,973 Wiek: 39 Odp: czy mozna az tak sie zmienic? I tak przesuwasz granice, a on pozwala sobie na to co opisałaś. Nie wiń się za to, kochasz i nie wierzysz, że to ma miejsce. Może po prostu zdjął maskę i taki po prostu jest. Mój eks też rodem książę z bajki czuły delikatny jednego dnia wydarł się z tak prozaicznego powodu jak to, że świeci słońce. Ja dałam się ugłaskać i zmarnowałam ponad 3 lata, on Cię nie szanuje. Zatem zastanów się czy chcesz aby Twoje życie tak wyglądało. Skoro nie masz ochoty na spotkanie, nie idz. Spokój wewnętrzny trzeba sobie po prostu wypracować przez trud. Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź Kobiety nie zmienisz, możesz zmienić kobietę, ale to nic nie zmieni 191 / 32 2021-05-07 01:28 co racja to racja....... co nie znaczy że co jakiś czas warto zmienić 16 6 2021-05-07 05:37 Racja. ...Ale trzeba się starać..... 1 rok 5 4 2021-05-07 07:27 Stereotypy trzymają się mocno. Kobiety plotkują, a mężczyźni omawiają sprawy. Kobiety są zarozumiałe, mężczyźni zaś pewni siebie. Kobiety są fałszywe, a mężczyźni po prostu zmieniają zdanie. 14 5 2021-05-07 07:49 ! Jak zwykle w punkt....Lubię stereotypy i człowiek do pięciu sześciu ,sześciu życiowych banalow..się stosował to miałby fajne życie. 1 rok 3 2 2021-05-07 13:35 jakbym czytał rozważania jakiejś feministki he he 1 rok 4 6 2021-05-07 13:41 A... A jestem hedonizm z realizmem....tkwi we mnie.... 1 rok 1 2 2021-05-07 05:57 .? Ale to chyba fajnie że facet jest innym osobnikiem...A kobieta jest różniące się od niego istotą.... 1 rok 9 4 2021-05-07 07:00 To jest totalna bzdura. Po pierwsze to ludzie się nie zmieniają. A po drugie, kobiety są bardzo różne, wiec ewentualna zmiana może właśnie zmienić wszystko. 1 rok 11 19 2021-05-07 07:13 ! Zgadzam sie że ludzie się nie ale cechy kobiety ..inne....różne i to fajne że odmienność płci tak fascynuje... 1 rok 4 4 2021-05-07 07:23 a mężczyzn są inne ? 1 rok 3 1 2021-05-07 07:45 ? No ooo....wyobraź sobie że inne.... 1 rok 1 1 2021-05-07 09:34 Nie fizoluj :) nic nie zmienisz 1 rok 6 3 2021-05-07 14:48 przecież to tekst satyryczny a nie jakiś psychologiczny wywód xD 6 1 2021-05-07 15:30 bzdura Ludzie się zmieniają, jak tego chcą :) nie jak ktoś chce ich zmienić. Czy to kobieta, czy mężczyzna nie ma znaczenia. 7 2 2021-05-07 07:54 Po co zmiany u małego poety Trzeba samemu dorosnąć Niemiralny kociewiak 1 rok 6 2 2021-05-07 08:39 Bardzo ciekawe spostrzezenie, wiec najlepiej zostac przy tej pierwszej 1 rok 10 6 2021-05-07 15:18 albo zmieniac na mlodsze i sie nie ograniczac 1 rok 4 4 2021-05-07 08:54 Coś w tym jest. Zmieniam co kilka lat na młodszy model i każda ma swoje plusy i minusy, ale z żadną dłużej niż 5 lat nie wytrzymałem. 12 9 2021-05-07 09:08 Kobiety trzeba trzymać krótko. Góra trzy lata. 1 rok 6 7 2021-05-07 18:33 Twoja kobieta o tym wie? 1 rok 3 4 2021-05-07 19:21 Jego to może być rzecz. Kobieta rzeczą nie jest. Takie oczywiście, a jednak trzeba przypominać. 1 rok 2 1 2021-05-07 15:32 kochanka i przyjaciel Nigdy jedno bez drugiego 2 0 2021-05-07 18:32 W jakiej konfiguracji? Kochanka po prawej, przyjaciel po lewej? Czy jak? 1 rok 2 1 2021-05-07 18:31 Zafascynowała mnie twoja historia, ale wersja drugiej strony oczekiwana. 1 rok 2 0 2021-05-07 19:52 Albo one z tobą :))) 1 rok 1 0 2021-05-07 09:04 "ale to nic nie zmieni"... jeśli mężczyzna "czegoś" nie zmieni... Jak to w modnym ostatnio powiedzeniu Einsteina, wykonując stale te same działania, trudno oczekiwać odmiennych wyników. Chyba że dajemy szansę efektowi motyla. 1 rok 11 4 2021-05-07 11:35 aby życie miało smaczek raz ...., raz .... Dobierzcie sobie do rymu, jak komu pasuje. 1 rok 6 7 2021-05-07 11:37 a może sam się trochę zmienisz? Hasło brzmi jakby o przedmiocie AGD pisał 1 rok 11 6 2021-05-07 12:48 Po co ta spina. To z programu rozrywkowego. Niektórzy mają dystans i lubią taki humor gry słowami. 1 rok 11 1 2021-05-07 13:45 Tak Popieram tego kogoś kto to słowami...poglądami....trochę humoru i groteski....Ale i powagi...to miła się pobawić....rozcieszyc! 1 rok 3 1 Portal nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Dzisiejsze motto Wczorajsze motto Przedwczorajsze motto tak jak napisałaś w ciagu 3 miesiecy od chwili uprawomocnienia sie orzeczenia rozwodu mozna wrócic do nazwiska panienskiego na drodze oswiadczenia przed urzednikiem stanu cywilnego. jezeli sie tego nie zrobi, a w pózniejszym czasie chce sie jednak wrócic do nazwiska panieńskiego, to mozna to uczynić, tylko ze wtedy juz na drodze sadowej. tak ze dłuzszy czas nie zamyka drogi do zmiany nazwiska, inaczej sie tylko to załatwia. pozdrawiam Niestety nie masz racji :) Jest dokładnie tak jak napisałam w poprzednim poście, ale może to rozwinę, bo widzę że chyba dobrze myślisz, ale źle to nazywasz :) Wrócić do nazwiska panieńskiego można w ciagu 3 miesięcy, na podstawie krio. Po tym upływie można co najwyżej zmienić nazwisko, w trybie ustawy o zmianie imion i nazwisk. Czyli tak samo jak każdy inny obywatel Basia może się ubiegać o zmianę nazwiska, jednak jest to decyzja uznaniowa starosty powiatu :) Czyli równie dobrze Dadi może ja nakłaniać, by zmieniła na zupełnie inne nazwisko, jeśli i jej nazwisko panieńskie mu się nie spodoba. Piszę niestety , bo moja matka jest 22 lata po rozwodzie i ciągle żałuje, że nie wróciła do nazwiska panieńskiego, a teraz jest za późno :) Pozdrawiam :) czekaj, czekaj, bo teraz to sie juz pogubiłam:) a w sumie mnie to zagadnienie interesuje, bo jestem kilka lat po rozwodzie i mam nazwisko po byłym mezu, ze wzgledu na córe (nazwisko jest niezbyt ładne), corka za 3 lata bedzie pełnoletnia i chce zmienic nazwisko i ja tez. czyli po tych 3 miesiacach mozna zmienic (jak to zwał, tak to zwal:))nazwisko (na jakie sie chce, nie koniecznie na panieńskie, ok.) i jest to w decyzji starosty powiatu?? (kiedys było sadu, musiało sie cos pozmieniać, ale z ustawy chyba wynnika ze cały czas kierownika USC na drodze decyzji administracyjnej) czyli on uznaje czy to jest zasadne:) poszperałam w tej ustawie:) Art. 2. 1. ustawy o zmianie nazwisk mówi: Wniosek o zmianę nazwiska podlega uwzględnieniu, jeżeli jest uzasadniony ważnymi Ważne względy zachodzą w szczególności, gdy wnioskodawca: 1) nosi nazwisko:a) ośmieszające albo nielicujące z godnością człowieka,b) o brzmieniu niepolskim,c) posiadające formę imienia; 2) pragnie zmienić swoje nazwisko na nazwisko, którego używa, lub powraca do nazwiska, które zostało zmienione. a czy Twoja mama nie moze zmienic nazwiska na podstawie pkt. 2) dowiadywała się? u mnie i córy wchodzi w rachube a) no i 2) tez u mnie. no tak rozpisałam sie pod nie swoim pytaniem, na moje prywatne tematy:) mam nadzieje ze autor pytania mi wybaczy:):) pozdrawiam:) Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź 1 2012-08-06 22:33:57 11kasik1990 Na razie czysta sympatia Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-07-17 Posty: 25 Temat: do wszystkich ktorzy chca cos zmienic w swoim zyciu ! Witajcie!Tak jak w temacie, watek skierowany jest do wszystkich którzy pracują nad sobą, dążą do zmian !Na sam początek opisze moja sytuacje!Od roku 2007 do 2011 byłam w toksycznej relacji z przyjaciółka: z normalnego koleżeństwa przerodziło się to w wysługiwanie sie mną + rozwiazywanie jej problemow . Na poczatku relacji mialam swoje zycie wiec jakos mnie to zbytnio nie rozwalalo jednak w roku 2010 zaczelam zyc jej problemami(nie wiedzialam ze ma depresje ) bylam mloda wtedy. i ja probowalam ja z niej wyciagnac a ona za kazda moja probe realizowania siebie , robila mi wyrzyty sumienia- ze ona ma problem a ja w tym czasie sobie dzialam, zmanipulowala mnie wyrzytami sumienia , do tego stopnia ze mialam wyrzyty sumienia jak cos robilam dla samej siebie. doszlo do tego ze 2011 roku spadlam na dno, moje zycie nie istnialo , rodzina sie mna zainteresowala , i z ich wsparciem zerwalam relacje. ( Mieszkałam wtedy sama i ona była praktycznie jedyną osobą z którą w roku 2010 miałam kontakt)Po zakończeniu relacji, nie zauwazyłam ze sama stałam się taka jak ona: nieporadna , bojaca się wszystkiego . Nie wiedziałam wtedy ze trzeba udac sie do psychologa, ale zaczelam prace nad soba , zaczelam sie realizowac i po paru miesiacach realizujac swoja pasje zaczelam osiagac drobne sukcesy , rozwinęło się moje życie towarzyskie , odzylam i jedyne co to nie wiedzialam wtedy jeszcze ze jeszcze troche mną kierują lęki które nabyłam podczas znajomości z nią. W każdym bądź razie czułam, że jestem na dobrej drodze. Poznałam chłopaka, zaczął być dla mnie ważny, wiec odważyłam się na następny krok ( związek ) bo uważałam , że jestem ( nie do końca sprawdziłam czy jestem wystarczająco silna psychicznie ) związek okazał sie wejściem z deszczu pod , że jestem gotowa na duże zmiany : przeprowadziłam się do innego miasta ( gdzie bym mogła sie jeszcze bardziej rozwijać ) wszystko wyglądało na dobry plan .Ale , zwiazek z chłopakiem okazał się toksyczny , że nawet nie zauważyłam kiedy przekroczył granice i nie wiedziałam , że nie potrafiłam postepowac rozsadnie do końca bo moja psychika nie do końca ,że tak powiem sie odbudowała. Zostałam sam na sam w obcym miescie z chłopakiem który ( czytając wiele opowieści doszłam do wniosku , że --> ) stosował na mnie przemoc psychiczna. Relacja trwala rok , totalnie sie osłabiłam , moja psychika mi moje prywatne życie znow przestało istnieć w tym z czymś ruszałam , jakieś jego wyrzyty czepianie się , wybuch i mnie rozwalało i słabłam. Na szczeście to teraz odnośnie tematu:Jestem wolna od miesiąca i od miesiąca układam życie by wyglądało tak jak zawsze chciałam :-zaczęłam pracować nad swoimi pasjami-dostałam wsparcie od bliskich by sie wygadać i by sobie ulżyć po ostatnim związku- odnowiłam pare znajomości - przeczytałam dużo ksiażek- wybrałam rady do których się stosuje - zaczęłam wytyczać granice, cwiczyć asertywność- pozbywać się wyrzytów sumienia gdy się realizuję ( czasami jeszcze działały )efektem tego już po miesiącu widze sporą różnice w samej sobie - wrocił mi entuzjazm do zycia - w głowie coraz więcej pomysłow na życie - zauważam drobne postępy w mojej pracy nad pasjami= odżywam kolejna rzecz Życie Towarzyskie :hmmm, odnowiłam pare relacji , i bardzo nieufnie podchodziłam do wszystkich ( pewnie rezultat tkwienia w toksycznej relacji ) , powoli zaufałam , że Ci ludzie nie potraktują mnie źle i że mnie lubią. Jednak towarzyszą mi jeszcze obawy " że jestem nieinteresująca osoba ( chłopak mnie tak traktował w taki sposob ze niestety ale uwierzyłam w to, mimo tego jak lubiana byłam przez ludzi wokół mnie jeszcze przed zwiazkiem . To teraz mam wrazenie ze juz jestem inna osoba , ze cos ze mna nie tak , i ze kazdy moze mnie potraktowac jak on i przez to troche boje sie wyjsc do nowych ludzi bądź tych co mało znam:P Może tutaj bedzie prośba o rade - jak sobie z tym poradzic? a jakie kroki Wy podjeliscie by dokonac zmian w swoim życiu , jakie macie efekty , ile czasu Wam to zajeło co chcecie zmienic , nad czym pracujecie ;> Czy jest ktoś zainteresowany prowadzeniem wątku w którym każdy opowiada o swoich zmianach , efektach pracy o podejmowanych krokach ? Bo ja bym była tym bardzo zainteresowana! Co Wy na to?:) 2 Odpowiedź przez magnolia89 2012-08-07 00:32:09 magnolia89 Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-08-06 Posty: 4 Odp: do wszystkich ktorzy chca cos zmienic w swoim zyciu ! Hej Kasik! Cóż Twoja historia poniekąd przypomina moją...może nie byłam w toksycznym związku..ale różne toksyczne i nieodpowiednie relacje jak chyba każdy mam za sobą, tyle tylko że na jednych one oddziałowują na innych na ich szczęście nie Na mnie niestety tak - i to bardzo! Zawsze byłam niezbyt w siebie wierzącą dziewczyną chociaż nie wiedzieć czemu...w końcu cóż mogę to teraz przyznać , bo nie ma co kokietować skromnością - nic mi nie brakuje ani wyglądzie ani w charakterze, talentach itp itd. W końcu grunt to wiedzieć ile się jest wart!! To jedyna droga do szczęścia i spełniania się w swoich pasjach i marzeniach!! Oczywiście nie mówmy już totalnym zakochaniu się w sobie i uważaniu siebie za największe cudo świata bo to przesada...grunt to zachować wobec siebie i innych zdrowy rozsądek!!Ale nie o tym teraz mowa...A mianowicie moje podejście do siebie zmieniało się powoli...W szczególności i ostatecznie (jak ja to mówię )prawdziwym i największym w tym czasie kopem w moją szanowną d... ( a dostałam ich w owym czasie naprawdę dużo), który zadany został 13 czerwca 2011 r. Sprawił on,że urodziłam się na nowo...! Aaa mianowicie wreszcie zrozumiałam że moje szczęście i także życie zależy tylko i wyłącznie ode mnie i od tego jak JA samą siebie widzę, jak siebie samą traktuje...i pamiętajcie nic do tego innym!!! Bo słuchając innych nigdy nie będziemy szczęśliwi...Trzeba się z tym pogodzić że cóż nigdy nie będziemy pasować wszystkim, nie będziemy się wszystkim podobać, dlatego nie należy się przejmować co inni o nas mówią, sądzą a co dopiero kiedy nas nie będziemy w 100% pasować w tym jacy jesteśmy(czy to co robimy) rodzicom, bliskim, którzy cóż trzeba to przyznać, są na nas jak my na nich skazani, a co dopiero innym ludziom( od nich jeśli nas ranią uciekajmy jak najdalej nawet jeśli ich pokochaliśmy- cóż przykre ale prawdziwe ....niestety trzeba wyrobić w sobie ten nawyk gdyż inaczej zawsze prędzej czy później będziemy sponiewierani życiem tak jak chociaż Ty Kasik!!!) Grunt to kochać samego siebie!!! ( pamiętając o rozsądku! powtarzam!!! Gdyż nie chce być odebrana jako zbyt pewną siebie, wręcz zapatrzoną w swoją osobę dziewczynę, chociaż z autopsji wiem i widziałam nieraz, że to naprawdę pomaga!) Ale cóż zanim doszłam do takich wniosków przeszłam naprawdę dobrą szkołę życia...za czym zaczęłam je stosować też trochę minęło... bo tego się trzeba nauczyć!! Od połowy 2009 do 13 czerwca 2011 byłam całkowicie skotłowaną, niewierzącą w siebie dziewczyną (nie pamiętam czy choć jeden dzień obył się bez płaczu) totalnie wypaloną, z depresją, która choć powoli wiedziała co z tym zrobić, co robi źle wobec swej osoby, która wciąż cierpi z powodu różnych złych i dobrych wspomnień(które zaprzepaściłam z powodu niewiary w siebie czyli jak widać i złego traktowania mnie = koło się zamyka!!! ) wciąż nie może odbić się od dna!!!! Teraz dopiero przez ten cały rok zaczęłam uczyć się tego wszystkiego tzn. jak powinnam podchodzić do tego iii i jak żyć...??? Żeby no co tu dużo mówić po prostu - wreszcie żyć naprawdę!!! (Co się stało dokładnie opisze później)I teraz wracając już zupełnie do Twojego posta Kasiek!! Chociaż powyżej masz odpowiedź na swoją niewiarę w siebie że JESTEŚ NIEINTERESUJĄCĄ OSOBĄ!! Bzdura bzdura i jeszcze raz bzdura...!! Wiem że nie znam Cie...ale czytając Twoj post można dojść do pewnych wniosków;) A mianowicie!!!Masz pasje?? Masz!!!! Umiałaś się w końcu postawić przeciwko złemu traktowaniu?? Umiałaś!!! Co oznacza że pomimo wszystko masz charakter...aaa że był na chwile może uśpiony i nie tupnęłaś od razu nogą to cóż jesteśmy jeszcze młode( z tego co widzę po roczniku w Twoim loginie) dopiero się ukształtowujemy i łatwo jest nami manipulować, robimy łatwo różne błędy bo cóż nie mam jeszcze takiego doświadczenia i asertywności w sobie żeby umieć zawsze powiedzieć słowo- NIE!!! W szczególności osobom, które są ważne... bo cóż boimy się że je stracimy, chcemy być akceptowane itp itd..Tylko że słowo "akceptowane" w tym przypadku jest złe!!!! Bo oni powinni kochać nas jakimi jesteśmy a nie tylko akceptować nasze wady!!! Iiii w tym momencie chce wrócić do Twojego faceta (EX już na szczęście) i przyjaciółki, którzy cóż tak naprawdę nie byli nimi!! Bo tak normalny facet i przyjaciółka się nie zachowują!! Iii Twoje wyrzuty sumienia wobec kumpeli były bezpodstawne , wiadomo jak to ludzie potrafią wpływać na nas, też tak miałam jak TY!!! I nie raz tak jeszcze będziemy miały bo należymy do tych osób które są bądź co bądź emocjonalne i nam po prostu zależy!! Ale cóż grunt to się w takiej sytuacji szybko się otrzepać i pomyśleć o sobie- JESTEM WARTA LEPSZEGO TRAKTOWANIA!!! ONI NIE MAJĄ RACJI!!! Bo co jak co sama wiedziałaś że nie masz gdzieś przyjaciółki, że przejmujesz się jej problemami, baaa że nawet Jej problemy też oddziałowują na Twoje życie...a jeśli osoba ta nie potrafi tego docenić to cóż nie jest Ciebie warta!! Powiem więcej chociaż może nie powinnam wydaje mi się że to egoistyczna osoba która cóż byłaby z Tobą tylko wtedy gdy Jej jest źle!!! Gdy potrzebuje kogoś! ;/ To co że Ci na wmawiali głupot i że wzięłaś je sobie to do serca i że pomimo tego wreszcie wiesz że to nie prawda ale się nadal boisz - to też jest normalne też tak mam a popatrz jak widać że w siebie wierzę!! Bo się tak tego łatwo nie da wyplenić i może nawet nigdy nie będziemy w 100% pozbawione tych myśl( że może nas znowu ktoś zrani, może ktoś znowu się nami bawi, może naprawdę jestem zła, beznadziejna!!) Tylko kwestia tego jak szybko zapali się u nas w głowie czerwona lampka! NIE!!! To nie prawda!! I jak szybko o tym zapomnimy i będziemy swoje wiedzieć! Iii jak szybko nie pozwolimy siebie tak traktować! Wierz mi u mnie impuls zapalający czerwoną lampkę działa coraz szybciej! ) U Ciebie też tak będzie...bo wszystko to co robisz stawia Cie na dobrej ku temu drodze;)) Ważne przede wszystkim żebyś sobie to jeszcze jedno uzmysłowiła i pogodziła się z tym...Niestety to smutne ale cóż prawdziwe- ludzie są tacy jacy są jeszcze nie raz spotkamy takich, którzy nie będą nas warci, którzy nas wykorzystają i perfidnie zranią! Trzeba się z tym pogodzić bo im szybciej z tym się pogodzimy tym mniej to nas mimo wszystko będzie raniło...Bo cóż to przykre ale dzięki temu nie zaprzepaścimy czegoś zajebistego tylko dlatego że nas ktoś zranił i nie otworzyliśmy się na to na kogoś wartościowego i przede wszystkim wartego...NAS !!!!;))Wiem że strasznie się rozpisałam... Dlatego pozwolisz że napisze później o moim przypadku bo cóż trochę jest pisaniny...;))) Chce tylko żebyś wiedziała że jesteś na dobrej drodze, rozwijasz się, swoje pasje...otwarłaś się na ludzi...jeszcze tylko bardziej uwierz w siebie a zobaczysz!! Będzie dobrze!! ;D 3 Odpowiedź przez paulla777 2012-08-07 12:25:36 paulla777 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-02-23 Posty: 838 Wiek: 21 Odp: do wszystkich ktorzy chca cos zmienic w swoim zyciu ! Wittm, ja dopiero jestem na etapie zmieniania swojego watek, bo dawno chcialam sie tym z kims na razie mam ciezki okres w zyciu - brak pracy, wiec siedze juz tak na tylku, bezczynnie kilka miesiecy, a co za tym idzie brak pieniedzy, wiec brak mozliwosci na spedzenie ciekawie czasu, od pol roku jestem z chlopakiem, o ktorym i, z ktorym powaznie mysle o wspolnej przyszlosci. Podczas malego urlopiku w Polsce ( bylo to w kwietniu ), postanowilismy, ze przeprowadzimy sie wspolnie do wiekszego ( tego wlasnie gdzie spedzalam ten urlop ) miasta - wiadomo, wieksze mozliwosci, chocby na poznanie nowych osob, czy spedzenie tym kierunku moj luby robi potrzebne papiery, azeby tam miec pewna i dobrze paltna prace ( przeprowadzka planowana po nowym roku, na wiosne ).Praktycznie nie mam znajomych, jest kilka osob, z ktorymi "raz na jakis czas" sie spotkam, czy popisze smsy. Tak, to juz dawno zerwalismy ze soba kontkat. Po 1,nie byli to odpowiedni ludzie, po drugie gdybym nadal sie z nimi zadawala, stalabym w miejscu, a moje aspiracje zyciowe zmienily sie diametralnie, od tych ktore mialam majac 15-17lat i zadawajac sie z tamtymi ludzmi. Byli to moim jedyni znajomi, wiec teraz tak jakby cierpie czasami, siedzac w domu, czy tylko spotykajac sie non stop z moim chlopakiem. Na szczescie mam siostre, moja jedyna i najblizsza przyjaciolke, wiec jak to sobie czesto powtarzam i wbiajm do lba- "nie jestem w najgorszej sytuacji i pownniam docenic to co mam" ( ona rowniez planuje sie przeprowadzic razem z nami ) .Co do moich aspriacji - chce zdobyc satysfakcjonujace mnie wyksztacenie, swietna prace - wiec od wrzesnia ide dalej do szkoly. Chce spelniac swoje marzenia, nie stac w miejscu , podrozowac .Marzę, marzę, a to podstawa, miec marzenia i realizowac je. Bez marzen zycie je do du wiec wygladaja moje zyciowe zmiany, zmiany na lepsze, nowe zycie. Chce je rozpoczac, miec wlasny kat ( na razie jednak ciezko mi wyobrazic sobie opuszczenie swoje rodziny, bo chyba umre z teskonty, ale stanie w miejscu ze wzgledu na to jest rowniez bez sensu, marnowanie wlasnych amibcji ) .Jak na razie, te zmiany sa niewielkie, ale wazne, ze jakies w ogole. A!!!! prawa jazdy sie niedawno podjelam, to tez juz jakis kroczek do zdobycia czegos nowego. Realizowanie siebie, dokladnie dziewczyny, to podstawa! Odkrycie wlasnych pasji, robienie czegos co sprawia nam przyjemnosc, to cieszy, jest piekne. Na marginesie - rok temu jeszcze rowniez trwalam w toksycznym zwiazku, stalam w miejscu i wyniszczalam sie psychicznie, przez dwa lata. Myslalm, ze jestem szczesliwa, a teraz dopiero zrozumialam, ze bede naprawde szczesliwa kiedy stad wyjade, opuszcze to miejsce, ktore tak mnie przygnebia, kiedy sie stad wyrwe...Pozdrawiam i trzymam z Was kciuki! Zamknij oczy,ale nie umieraj... Masz prawo do płaczu... A teraz wstań i walcz o następny dzień... 4 Odpowiedź przez Kaja74 2012-08-07 19:11:56 Kaja74 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-01-15 Posty: 1,054 Wiek: 36 Odp: do wszystkich ktorzy chca cos zmienic w swoim zyciu ! Jakiś czas temu założyłam wątek "o samotności inaczej", w którym proponowałam dzielenie się sposobami na pokonywanie samotności, wychodzenie do ludzi...Wątek dosyć szybko umarł śmiercią naturalną...Odnoszę wrażenie, że bardziej lubimy się tarzać w tych swoich nieszczęściach i dramatach, niż próbować je ruszyć i podejść od innej strony niż narzekanie..A wracając do obecnego wątku...po raz pierwszy w życiu decyduję się sięgać po swoje marzenia...Miałam takie jedno, związane z własnym biznesem...od kilku lat chodziło mi to po głowie, ale nawet sama przed sobą wypierałam je i lekceważyłam...A teraz zaczynam je realizować i to piękne uczucie, robić coś z umiłowaniem, zaangażowaniem...Dziewczyny- z wielką przyjemnością czyta się Wasze opowieści ! 5 Odpowiedź przez maria-89 2012-08-07 20:40:10 maria-89 Dobry Duszek Forum Nieaktywny Zawód: copywriter Zarejestrowany: 2012-08-04 Posty: 125 Wiek: 23 Odp: do wszystkich ktorzy chca cos zmienic w swoim zyciu ! Wychodzenie do ludzi nigdy nie było i nie jest moją mocną stroną, jednak w tej chwili mi to nie przeszkadza jak nigdy, dlatego że znalazłam mojego chłopaka (pierwszego swoją drogą), który mi absolutnie pomyślałam, że ten wątek jest dla mnie głównie przez postęp, który trwa czwarty tydzień (od niedzieli) i z którego jestem cholernie jedna z najciężych relacji w moim życiu to relacja z matką mojego chłopaka z którą mieszkam i w najbliższej przyszłości nic tego nie zmieni (ze względów finansowych, z resztą nie o tym chcę tu pisać). Od początku nie bardzo za sobą przepadałyśmy, a ponieważ bardzo dużo przeżyłam i mój układ zarówno nerwowy jak i psychiczny był bardzo naruszony byłam bardziej niż wcześniej podatna na wszelką krytykę, wszelkie zaczepki, podczepki i przyczepki. Przypłacałam to mnóstwem nerwów, łez, samookaleczeń, całodniowych przygnębień które (kto to wie jak nie my) są jeszcze bardziej niedzieli powiedziałam -dość! Znów byłam oskarżona o jakąś głupotę, poprosiłam o wyjaśnienie tego oskarżenia (wtedy jestem pyskata), od tego czasu przestałam się odzywać, zaczęłam jeść na własną rękę, robić wszystko tak jak ja tego chcę, nie wdaję się w żadne, ani przyjazne ani nieprzyjazne rozmowy. Od czterech ntygodni czuję się z sobą dużo lepiej, wróciło mi poczucie własnej godności. po kilku miesiącach przestałam dać na sobie siedzieć i jest mi z tym nieprawdodobnie dobrze (nawet nie wiedziałam, że będzie aż tak). Odkąd przestałam się jej bać zaczęłam czuć się spokojniej, bo nie zwracam już uwagi, czy jest w domu, czy moja obecność w kuchni nie będzie jej przeszkadzać, czy mogę zrobić to a tamto -po prostu robię. Najśmieszniejsze, że psycholog do której chodziłam cały czas mi mówiła, żebym się tak odseparowała, ale ciągle nie chciałam, bo "będzie jeszcze większa rozpierducha". Trochę była, ale dla tego odczucia warto było Ten proces cały czas trwa, ale jestem z niego na tyle dumna, że pomyślałam, że mogę się nim tu pochwalić 6 Odpowiedź przez magnolia89 2012-08-08 00:05:23 magnolia89 Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-08-06 Posty: 4 Odp: do wszystkich ktorzy chca cos zmienic w swoim zyciu ! Dobraaa to skoro już opowiadamy co i jak u nas było nie tak to teraz moja kolej... Aaaa i sorry że tak długo piszę ale cóż taka już niestety moja natura..jestem straszną gadułą co i przekłada się na długie pisanie...jak widać A mianowicie...W 2009 r. z powodu tańców zmieniłam liceum ( tzn. wróciłam do poprzedniej szkoły gdzie mieściło się też moje stare gimn.)Chciałam poświęcić sie bardziej tańcowi, chociaż dopiero co zaczęłam tańczyć tak naprawdę wiedziałam, że to jest to!Ta decyzja wyszła mi na dobre, dzięki niej mam jedną z najlepszych przyjaciółek!Była też słaba strona-On...kumpel z klasy, który zaczął do mnie podbijać, na początku Go nie lubiłam potem wiadomo kto się czubi ten... no i tak jakoś wyszło kręcenie, fajnie spoko pisanie itp itd...ale cóż to nie było na serio po prostu bawił się mną i tyle...Była to osoba która niestety strasznie na mnie źle wpływała (tak jak np mój brat niestety), każdy głupi żart czy jakiś tekst brałam do siebie, strasznie na mnie to źle oddziałowywało, mimo wszystko w tym tkwiłam...bo cóż jedna szkoła, jedna klasa..trudno było skończyć tego wszystkiego, mimo wszystko się nie przejmować, też było moim błędem że Mu wybaczałam te głupie żarty..nawet jak wiedziałam że nimi są zawsze tam gdzieś z tyłu głowy zostawały te teksty żeby wyjść gdy będzie coś źle i dobić jeszcze bardziej...Później w 2010r. kiedy już wiadomo że się tylko mną bawi zaczął kręcić z moja wówczas najlepszą kumpelą ( nie tą przyjaciółką żeby było jasne ) strasznie to mnie dobiło.. Widzieć jak kręcą ze sobą codziennie w szkole, na wspólnych imprezkach itp itd... Cóż bolało..Za jakiś czas zaczęłam spotykać się z Jego kumplem i to był kolejny błąd E zaczął się do nas dowalać, zadawać głupie pytania, kiedy nam nie wyszło zaczął gadać znowu swoje, że to moja wina, że wszystko psuje..czułam się totalnie beznadziejna...Chociaż wiedziałam że gada głupoty...zaczęłam wierzyć że naprawdę ze mną jest coś nie tak...Gdy ktoś powiedział mi komplement np że ślicznie wyglądam z trudem powstrzymywałam łzy...szłam tylko do łazienki i ryczałam jak dziecko..pytając siebie - czemu tak JA siebie nie widzę??Dalej zmęczona już wszystkim wypaliłam się też w tańcu..Myślałam nawet czy z niego nie zrezygnować..ale cóż kończył się sezon więc na takie decyzje miałam jeszcze całe wakacje...W lipcu okazało się że moja babcia zachorowała na raka,Aaa później przyszedł sierpien...najpiękniejszy miesiąc w moim zajebistego faceta, który jak nikt wcześniej i później nie miał na mnie takiego dobrego wpływu, nikt nie sprawił że tak bardzo cieszyłam się życiem pomimo otaczających problemów, uwierzyłam że jeszcze będzie dobrze, nikt nie doprowadzał mnie to takiego uśmiechu, baa nawet sama do siebie się śmiałam myśląc o Nim....nigdy nie miałam takich świecących oczu, tych mięknących nóg, a nawet wzruszeń głupimi eskami na dobranoc gdy już pisaliśmy...Nie był nawet ze mną a tak wpływał na mnie, nawet gdy nie gadaliśmy jeszcze ze sobą już tak było...Zakochałam się i tyle! Cała historia była lepsza niż w komediach romantycznych, przypadkowe spotkania itp itd... Zaczęliśmy pisać okazał się zajebisty jeszcze bardziej...Ale cóż znowu się odezwało stare ja...gdy coraz bardziej mi zależało...Bałam się że popsuje tak jak wmawiał mi to wcześniej E... i cóż popsuło się bo tak to już jest jak boimy się tym bardziej si napinamy ii tym bardziej psujemy. No i co i sie koło zamyka... ;/ Strasznie to przeżyłam... Walczyłam chciałam to naprawić, ale kto cokolwiek naprawi gdy sam z góry zakłada że i tak nie wyjdzie, dy człowiek sie nie czuje wart dania 2 szansy nie dostanie się jej! ;( Do tego rodzice się nie dogadywali, gdyby moja mama mogła wyprowadziła by się, bałam się że w końcu się rozwiodą...Zaczęły się wagary, więcej byłam poza szkołą niż w niej, także moje tańce podupadły, zaczęłam mieć problemy zdrowotne bo cóż kiedy prawie sie nie śpi i nie było dnia bez płaczu odporność pada... Następnie kontuzje które może nie jakieś wielkie ale taniec z bólem nie jest zbyt fajny, mnie to niestety przeszkadza...Nie widziałam sensu życia...nie wierzyłam w siebie..obwiniałam się o to że nie wyszło z Nim, że jestem beznadziejna itp itd. Że nic mi nie wyjdzie w życiu, uważałam że nie ma co się starać bo i tak będzie d...Jeszcze jak to klasa maturalna...trzeba mieć juz jakieś plany a ja nic....bo co ja moge robić??I tak mi nie wyjdzie...Grudzień -Chemia babci, naświetlania.... cudem nie umarła...doktor powiedział że gdyby Jej nie przestali naświetlać wiadomo jakby to się skończyło.. ROK 2011 I tak brak sensu życia... cały czas...różne myśli czasem nawet żeby już to wszystko skończyć...Ewidentna depresja...Byle żart kolegów ii znowu ryk! I wagary czasem nawet tydzień bo kolega się śmiał, bo E znowu coś powiedział...bo znowu się mi przypomina wszystko... Cały ten rok....Każdy głupi błąd..to jak bardzo w siebie nie wierze... Wypadam z nowego układu przez kolejne problemu zdrowotne... Między czasie 19 LUTY i zdobycie eliminacji do finału konkursu tanecznego w Paryżu..reprezentowanie Polski.... weszły dwa układy, stary i nowy ....ale tańczymy w Paryżu tylko jeden, ten z którego wypadłam...Wtedy i tak to dało mi trochę nadziei...było tzw. falowanie i spadanie... Ale iiii tak sukces! już powoli widziałam co nie tak jest... jak powinnam widzieć siebie...właśnie widziałam... ale cóż różnie było z zastosowaniem tego...Powoli mimo wszystko stawałam na nogi..Zaczęłam chcieć i próbować odbić się od tego przeklętego dna..Niedługo matura.. nie chciałam zawracać głowy koleżankom z nauką układu ale cóż doszłam do wniosku że po maturce dam rade i się nauczę...będę walczyła!!!Plan: rozpoczynam nowe życie...nowa fryzura, nowy kolorek włosów... choćby to już miało dać o sobie znać jako- Nowa Ja!Matura spoko poszła.... O dziwo...! ;D Zaczęłam się uczyć układu, pani chwaliła..myślałam że będzie dobrze ale cóż nadeszło najgorsze!Największy cios...który postawił mnie na nogi 13 czerwiec 2011 jak ja to mówię moje ponowne urodzinkii.... Laska która doszła do zespołu była zbyt słaba żeby tańczyć w Paryżu, a nie wyślą nas nieparzyście...Nie będę tańczyła...Nie jade!!! Największy kop w d...jaki dostałam w życiu..i co?? Dał mi powera mimo wszystko..Nieprzespałam całej nocy myśląc o tym ale cóż...czułam że jestem silna...Wiedziałam że koniec z oglądaniem się na innych bo gdybym nie myślała że będę zawracać głowę moim laskom z zespołu żeby mnie poduczyły w czasie gdy też miały różne zawody, bo wg mnie powinny się przygotywać!! (bo dla mnie cóż zawsze dobro zespołu było najważniejsze), ale gdybym choć trochę bardziej pomyślała o sobie, to cóż może bym pojechała...NASTĘPNIE...19 lipca dostałam się na studia...jedyny kierunek na jaki wysłałam papiery, jedyna uczelnia jaką chciałam i miasto..i co udało się!No i cóż od października zaczęło się nowe życie...w nowym miejscu, z nowymi ludźmi..od zera... Wydoroślałam jeszcze bardziej... Ten rok a nawet prawie dwa...nauczył mnie tyle co może niektórzy nie przeżyli przez wiele lat...Wiary! W siebie ponad wszystko... i jeszcze jedno..wreszcie zaczęłam kochać siebie i myśleć także o sobie! ;DJeszcze raz sorry że tak długo.. ;D 7 Odpowiedź przez 11kasik1990 2012-08-08 17:48:45 11kasik1990 Na razie czysta sympatia Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-07-17 Posty: 25 Odp: do wszystkich ktorzy chca cos zmienic w swoim zyciu ! No właśnie dokładnie o to mi chodziło ))))Magnolia89 ja tez kiedy poczułam w pełni i sobie uświadomiłam , że moje życie może sie zmienić bo to naprawdę zależy ode mnie, to dostałam niezłego kopa do działania i tak jak w czerwcu czułam , że jestem totalnie niepoukładana , jakbym dryfowała na jakiejś tratwie i czekałam tylko aż coś się wydarzy i tylko z tym widziałam szczeście , tak teraz ciężkimi małymi krokami sama doprowadzam do tego , że zaczynam czuć entuzjazm z robienia rzeczy , które zawsze odkładałam na półkę:) Niesamowite ! Można powiedzieć , że się uczę życia na nowo Moim kolejnym celem jest: umocnienie swojej asertywności. Wcześniej nawet nie zauważyłam , że mam problem z zaufaniem do samej siebie - np po wielu rozważaniach dotyczących jakiejś zmiany bądź decyzji podejmowałam krok , czułam podniecenie radość , że " tak , to dobre rozwiązanie" a wystarczyło , że pare osób bardzo przekonywająco wyraziło swoje zdanie "co powinnam robic" zaczynałam wątpić a czasem na ślepo od razu się ich słuchałam - wcześniej nie byłam świadoma , że tak postępuje , dopiero kiedy zaczynałam czuć , że nie robie tego tak jak chce, badź ktoś z zewnatrz nagle mi przypomniał o tym co chciałam zrobić wcześniej i znów zaczynałam czuć ożywienie zaczęłam się zastanawiać czemu zboczyłam ze swojej drogi .. I tak doszłam do punktu w którym uświadomiłam sobie , że mam taką skłonność , że potrafię stracić zaufanie co do swojej opinii , wiem o tym i teraz za każdym razem gdy ktoś mówi mi coś innego zastanawiam się podwójnie i nawet jeśli czyjeś rozwiązanie jest dobre ja wiem , że ja chce iść " tą " drogą bo na innej byłabym nieszczęśliwa. Także pod tym względem czuję , że zrobiłam mały kroczek i jakoś zaczęłam czuć się pewniej wśród ludzi ( może narazie otaczam się w małym gronie , ale skoro już przy nich nie obawiam się swojego innego zdania myślę , że powoli się to we mnie umacnia ) Kaja74 - ja miesiąc temu sięgnęłam po marzenie , które nosiłam w sercu odkąd byłam małym dzieckiem , a przez całe życie mówiłam sobie , że nie mogę tego robić bo to nie dla mnie ( tak mi się wydawało ) i zawsze z żalem odstawiałam je na półkę , aż w końcu teraz , powiedziałam sobie , że skoro mam je cały czas w sercu to pora się za to wziąć , nie ważne czy mi wyjdzie czy nie , nie ważne z jakim skutkiem , po prostu chce to robić bo mam to w sercu ( PIANINO:) ) i rozpoczęłam naukę , niesamowite jak mnie ekscytuje wszystko co się nauczę , zaczynam grać a w środku podekscytowanie i radość Maria-89 jesteśmy w bardzo podobnej sytuacji , z tym że krok który Ty już podjęłaś ja zrobiłam narazie w malutkim stopniu. chodzi o mojego byłego który strasznie negatywnie na mnie wpływał , chodziłam przy nim na paluszkach , a on wszystko krytykował i wewnatrz czując , że mam ochotę mu się postawić cały czas coś mnie powstrzymywało przed tym , a on sobie mną pomiatał i gadał co chciał ( oczywiście często mu ripostowałam - bo nie potrafiłam tak długo na to pozwalać) w każdym bądź razie nie widział moich pasji ani nic , a mnie miał za kompletne zero ( można to było stwierdzić po tym jak się do mnie odnosił , jak mnie traktował i co mówił) i bardzo uderzyło mnie to gdy tak pewny siebie podkreślał jak to wszystko co ja robie , co ja uważam i sposób w jaki to robie jest gorszy i nie właściwy .. wiem , że napewno sie zobaczymy za jakiś miesiąc , dwa ( ta sama pasja , więc napewno gdzieś go spotkam ) i przed samą sobą chcę poczuć jak jestem silniejsza a jego zdanie mnie nie obchodzi ( bo pewnie mi sie to przypomni wszystko) to będzie też takie małe sprawdzenie stanu mojej psychiki , bo wcześniej bardzo źle na mnie wpływał i się go bałam , więc jak go spotkam okaże się na ile sobie wypracowałam i wzmocniłam moją psychike Ale bardzo bym chciała czuć to co Ty , to jest niesamowite moje gratulacje ,że się postawiłaś )))mój aktualny problem do rozwiązania to dobry plan dnia : bo robie wszystko co chciałam , ale o przeróżnych porach i to sprawia że się trochę gubię . myśle , ze ustalenie co robię o jakiej godzinie i trzymanie sie tego jest korzystne np : 10 rano nauka angielskiego 11 rano gra na pianinie 12 rano ćwiczenia. coś na tej zasadzie i trzymanie się tego dla dyscypliny . Co sądzicie ?:))))i właśnie o to chodzi gdy się czyta takie wypowiedzi jak wasze ! przede wszystkim , że się da coś zmienić , coś co jest dla nas ważne , i to przynosi niesamowitą satysfakcję i wiarę w siebie 8 Odpowiedź przez monia6241 2012-08-11 19:49:33 Ostatnio edytowany przez monia6241 (2012-08-11 19:57:07) monia6241 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zawód: studentka Zarejestrowany: 2012-07-29 Posty: 11 Wiek: 22 Odp: do wszystkich ktorzy chca cos zmienic w swoim zyciu ! Widzę tu osoby z problemami podobnymi do mojego Proszę pomóżcie mi doradźcie coś..... bo się wykończę.....Jestem bardzo samotna i jest mi w życiu bardzo źle. Wynajmuje w Wawie mieszkanie razem z przyjaciółką. Razem też studiujemy na jedym kierunku i uczelni, poznałyśmy się w liceum. Ona jest otwarta do ludzi, ma chłopaka. Ja zaś boję się chyba wszystkiego, nie mam żadnych własnych przyjaciół bo jedyne towarzystwo jakie mam to ona i jej znajomi. Nie mam chłopaka. Na studiach to ona wszytsko załatwia a ja zwykle stoję z boku.... Obydwie się bardzo lubimy ale trochę rywalizujemy bo mamy bardzo dobre stopnie. I z tego chyba powstała cała moja nerwica Cały czas się martwię że ona umie lepiej ode mnie, że za mało się uczyłam itd. Gdy ona w nocy chce coś powtórzyć to ja już nie śpie całą noc bo sobie wyrzucam że się nie ucze tylko leże na łóżku ( mimo że jestem nauczona i zasługuje na odpoczynek). Rano gdy jest kolos budzę się bojąc że ona już się uczy a ja jescze śpię. Chyba wpadłam w paranoje. To przez wieczne porównania. Cała reszta ludzi na uczelni mnie nie obchodzi bo nikt mnie do nich nie porównuje. Mam wrażenie że gdybym z nią nie studiowała to żyła bym normalniej.... Nie wiem. Ale czy poradziłabym sobie? Razem jesteśmy na praktykach.... Ale jak potem sama poradzę sobie w pracy, skoro obliczenia w excelu zawsze robi ona bo ja boję się programów komputerowych Myślę o przejściu na studia zaoczne.... Może wtedy poznałabym innych ludzi? Nie mam żadnych hobby. Wychodzę tylko z nią do kina czy na zakupy. To wszystko ;(Gdzieś już opisałam mój problem i ktoś doradził żeby nie uciekać od problemów i spróbować je przezwyciężyć... Ale to dla mnie za trudne. JESTEM WYKOŃCZONAPomóżcie, doradźcie 9 Odpowiedź przez Kaja74 2012-08-11 20:25:05 Kaja74 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-01-15 Posty: 1,054 Wiek: 36 Odp: do wszystkich ktorzy chca cos zmienic w swoim zyciu !Monia, to raczej nieodpowiedni wątek dla Twojego problemu... 10 Odpowiedź przez monia6241 2012-08-11 20:47:47 Ostatnio edytowany przez monia6241 (2012-08-11 20:49:18) monia6241 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zawód: studentka Zarejestrowany: 2012-07-29 Posty: 11 Wiek: 22 Odp: do wszystkich ktorzy chca cos zmienic w swoim zyciu ! Kaja74 napisał/a:Monia, to raczej nieodpowiedni wątek dla Twojego problemu...Pewnie odpowiedniejszy byłby psychiatryk.......Napisałam tu bo przeczytałam na tym wątku mądre wpisy dziewczyn które jak widzę rozumieją więcej niż ja.... Myślałam że zobaczą mój wpis i poradzą. Pisałam na innym wątku i dostałam takie rady że dziękuję....No ok, trudno..................................................................................Tytuł jakby o moim problemie bo bardzo bardzo bardzo chcę coś zmienić ale nie wiem jak i czy powinnam, ale chyba trafiłam na zły portal. 11 Odpowiedź przez Sweet_touch 2012-08-11 22:24:16 Sweet_touch Tajemnicza Lady Nieaktywny Zawód: Inżynier Zarejestrowany: 2012-02-06 Posty: 96 Wiek: 30 Odp: do wszystkich ktorzy chca cos zmienic w swoim zyciu ! monia6241 napisał/a:Kaja74 napisał/a:Monia, to raczej nieodpowiedni wątek dla Twojego problemu...Pewnie odpowiedniejszy byłby psychiatryk.......Napisałam tu bo przeczytałam na tym wątku mądre wpisy dziewczyn które jak widzę rozumieją więcej niż ja.... Myślałam że zobaczą mój wpis i poradzą. Pisałam na innym wątku i dostałam takie rady że dziękuję....No ok, trudno..................................................................................Tytuł jakby o moim problemie bo bardzo bardzo bardzo chcę coś zmienić ale nie wiem jak i czy powinnam, ale chyba trafiłam na zły mi się,że trochę trudniej będzie Ci wyleczyć się z tego "myślenia o ciągłej rywalizacji",bo to kwestaiatego jaka jesteś i co przeżyłaś dotychaczas. Ponadto widzę lekkie uzależnienie się od przyjaciółki, być może trochęCie przytłacza a Ty boisz się sama podjąć działanie. Jak najbardziej postaraj się trochę odciąć,zmień otoczenie,myśl pozytywnie przede wszystkim. Jak podejmiesz sama jakieś wyzwanie (studia zaoczne) nabierzesz więcej pewności siebie i pomyślisz-potrafię to zrobić. Aha,jeżeli chodzi o programy komputerowe-nie taki diabeł straszny...ja w swojej pracy mam do czynienia z wieloma programami. Ilekroć jakiegoś nie znałam twierdziłam,że to dla mnieza trudne i na pewno sobie nie poradzę, ale...wystarczy spróbować-wszystkiego da się To jak najbardziej temat dla Ciebie. Nawiasem mówiąc ja też myślę,żeby coś zmienić w swoim życiu Nawet jeśli wszyscy już w ciebie zwątpili, pokaż że się mylili... 12 Odpowiedź przez kola556 2012-08-11 22:35:06 kola556 Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-08-11 Posty: 1 Odp: do wszystkich ktorzy chca cos zmienic w swoim zyciu !Nie wiem co mam dalej robić z moim zyciem, niedługo nie bede miala gdzie mieszkać z dziecmi, nie mam wystarczajaci pieniedzy aby cos wynająć, zyć mi sie nie chce,pisalam i prosilam o pomoc wszedzie gdzie moglam, rodzina nie chce znac problemu, wiedza ale mnie unikajamam ochote sie zabic, ale co bedzie z moimi dziecmi, tylko one trzymaja mnie przy zyciu, nie wiem co mam robic.... 13 Odpowiedź przez monia6241 2012-08-12 08:00:37 monia6241 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zawód: studentka Zarejestrowany: 2012-07-29 Posty: 11 Wiek: 22 Odp: do wszystkich ktorzy chca cos zmienic w swoim zyciu ! Sweet_touch napisał/a:monia6241 napisał/a:Kaja74 napisał/a:Monia, to raczej nieodpowiedni wątek dla Twojego problemu...Pewnie odpowiedniejszy byłby psychiatryk.......Napisałam tu bo przeczytałam na tym wątku mądre wpisy dziewczyn które jak widzę rozumieją więcej niż ja.... Myślałam że zobaczą mój wpis i poradzą. Pisałam na innym wątku i dostałam takie rady że dziękuję....No ok, trudno..................................................................................Tytuł jakby o moim problemie bo bardzo bardzo bardzo chcę coś zmienić ale nie wiem jak i czy powinnam, ale chyba trafiłam na zły mi się,że trochę trudniej będzie Ci wyleczyć się z tego "myślenia o ciągłej rywalizacji",bo to kwestaiatego jaka jesteś i co przeżyłaś dotychaczas. Ponadto widzę lekkie uzależnienie się od przyjaciółki, być może trochęCie przytłacza a Ty boisz się sama podjąć działanie. Jak najbardziej postaraj się trochę odciąć,zmień otoczenie,myśl pozytywnie przede wszystkim. Jak podejmiesz sama jakieś wyzwanie (studia zaoczne) nabierzesz więcej pewności siebie i pomyślisz-potrafię to zrobić. Aha,jeżeli chodzi o programy komputerowe-nie taki diabeł straszny...ja w swojej pracy mam do czynienia z wieloma programami. Ilekroć jakiegoś nie znałam twierdziłam,że to dla mnieza trudne i na pewno sobie nie poradzę, ale...wystarczy spróbować-wszystkiego da się To jak najbardziej temat dla Ciebie. Nawiasem mówiąc ja też myślę,żeby coś zmienić w swoim życiu Wielkie dzięki za wsparcie 14 Odpowiedź przez sAmOtnA172 2012-08-28 09:30:50 sAmOtnA172 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-01-22 Posty: 584 Wiek: 22 Odp: do wszystkich ktorzy chca cos zmienic w swoim zyciu ! Walcz o siebie ;-)Napewno Ci cieżko ale udowodnij innym że jesteś silna i nikt Ci nie optymistycznie na to co się dzieje w twoim życiu tam na górze robią to po to bo mają jakiś poddawaj się dla swoich dzieci. "Zdolność bystrej obserwacji jest nazywana cynizmem przez tych, którzy jej nie posiadają." 15 Odpowiedź przez pomoc 2012-08-31 08:10:42 pomoc Dobry Duszek Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-02-04 Posty: 129 Wiek: 20 Odp: do wszystkich ktorzy chca cos zmienic w swoim zyciu ! Kasiu, dopiero od miesiąca starasz się zmienić swoje, życie i jeżeli w ciągu tygodnia nie zobaczysz postępów to nie przejmuj się tym . Na zaufanie potrzeba czasu. Nie przyjdzie tak od razu jakbyśmy chcieli. Uwierz mi że małymi kroczkami dojdziesz do siebie. Na pewno teraz jesteś inna z charakteru.. Nie wątpię. Ale ta niepewność minie.. Może nie do końca , bo zawsze jakieś zawahanie i ostrożność będziesz miała, ale zobaczysz.. Będzie dobrze. Tylko teraz trzymaj się tych osób, które przed związkiem i tą dziewczyną którzy byli dla Ciebie dobrzy W życiu bo­wiem is­tnieją rzeczy, o które war­to wal­czyć do sa­mego końca. 16 Odpowiedź przez 11kasik1990 2012-09-20 15:59:59 11kasik1990 Na razie czysta sympatia Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-07-17 Posty: 25 Odp: do wszystkich ktorzy chca cos zmienic w swoim zyciu ! Witajcie !! Mam mały kryzys, wcześniej byłam zajęta sobą i czułam się coraz lepiej, ale od chyba 10 dni coś mnie dopadło. Wcześniej było coraz więcej lepszych dni, w których czułam, że się realizuję nowe cele itd. Ale zaczęła mi doskwierać samotność. 2 miesiące pracowałam nad sobą i było trochę efektów, jednak nie miałam czasu zająć się swoim życiem towarzyskim. Standardowy dzień wygląda tak, że siedzę w domu i tam zajmuję się róznymi sprawami: uczę się , potem jadę gdzieś coś załatwić, potem jadę na trening i tak prawie każdego dnia, spotkania zdarzają się raz na tydzień. I w końcu coś we mnie pękło i po prostu przestałam robić większość tych rzeczy i zaczęłam tęsknić za ludźmi. Dodatkowo najwięcej znajomych mam porozrzucanych prawie po całej Polsce, wiec w swoim mieście mam jedną bliską osobę, której mogę się zwierzyć osobiscie, a reszte znajomości utrzymuje przez internet i to nie daje mi spełnienia tak naprawdę. Wiadomo, że poznałam masę ludzi, jednak odkąd zaczęłam czuć się samotna tym bardziej nie chciałabym się umawiać z kimś tylko dlatego, że jestem samotna, jakoś glupio mi z tego powodu. Chcę wyjść z tego kryzysu. Trochę się przyjżałam wszystkiemu co mnie gnębi. Bo myślę, że ten cały problem jaki czuję w sobie samej jest po prostu tym całym moim bagażem który uzbierałam. I rozpisałam to , więc przepiszę Wam to :- kiedy chcę się całkowicie zająć sobą czuję poczucie winy, że nie powinnam - kiedy trenuję i myślę sobie,że jestem dobra ( próbuję w to uwierzyć ) to czuję się pyszna - kiedy chcę coś zrobić by sobie pomóc czytam książki ( poradniki itd), a potem budzę się, że cały dzień siedziałam w domu i nic nie robiłam - boję się krytyki innych ludzi i boję się też, że mogę zrobić coś źle- i przez to też mało działam ;/- non stop przeprowadzam samo -analizę- czuję się uwięziona - jest mi głupio, kiedy widzę jak każdy ma swoje zajęcia i działa a ja sama czuję się przy nich nieporadna i probuje ukryć mój że plusem jest to, że udało mi się załatwić sobie prace na przyszły okres , ponieważ spodobałam sie ludziom, ( mam na myśli swoją pasję ) i chca mnie zatrudnic okresowo. I cieszę się z tego powodu, bo wiem, że wtedy robiłam to co kocham i czułam się bardzo szczęśliwa i wiem,że to jest sposób w jaki ja chce się dzielić tym co kocham i tam zarabiać. Jednak ta praca jest okresowa , więc póki co nie mam tutaj żadnej już mam CV i wszystko przygotowane i postanowiłam , że taką pracę załatwię sobie w swoim mieście bo ona daje mi spełnienie. I dziś idę się zaprezentować. Mam nadzieję, że do tego czasu szybko sie otrząsnę bo nie chce iść tam w takim stanie a raczej pozytywnie nastawiona;p wiec jeszcze sie ogarnę i dopiero wtedy mi, że są rzeczy z którymi sama sobie nie potrafię poradzić i nie chce sie do tego przyznać przed znajomymi, raz mi sie udalo na te dwa miesiące w miarę sobie radzić, ale to mozolna praca i myślę ze byloby łatwiej gdyby ktoś przy mnie był komu mogłabym zwierzyć się ze swoich problemów , bo te wszystkie myśli we mnie nie daja mi spokojju i zamiast spokojnie planowac i realizowac to co chce musze codziennie z nimi walczyc;/ Dlatego proszę was bardzo o pomoc! Nie zrezygnowałam broń Boze ze zmiany swojego zycia ;p własnie chce wreszcie naprawić to wszystko co jest we mnie i co mi przyszkadza i potrzebuje czyjejsc pomocy. Bo zauwazyłam,że jednak to wszystko we mnie jest cały czas i jak tego nie załatwię to będę się cały czas męczyć. Pozdrawiam Was serdecznie i proszę o pomoc !!! Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź "Akceptuj to, czego nie możesz zmienić, zmieniaj to, na co masz wpływ." "Ogarnij się. Jak skutecznie rządzić sobą" Jeśli liczysz, że jest to typowy poradnik, który powie Ci po kolei co masz zrobić, aby odnieść sukces w tydzień to sobie odpuść. Nie można w 5 minut stać się przebojową dziewczyną jeśli przez 20 lat byłaś nieśmiała. To książka, która wskaże Ci kierunek. Dzięki niej przypomnisz sobie, że nie ma ideałów. Na Twoją osobowość składają się zalety i wady. Jeśli chcesz dokonać istotnych zmian w życiu to przede wszystkim musisz zaakceptować siebie taką jaką jesteś, a co za tym idzie łatwiej Ci będzie się rozwijać. Warto też pamiętać, że zmiany nie dokonują się od razu. Małego tego jest to długi proces, który może trwać latami. Nie jest łatwo zwłaszcza, że nasze nawyki są mocno zakorzenione, więc potrzeba dużo wysiłku, aby ewoluować. Sądziłam, że jestem w miarę ogarnięta. Jednak po przeczytaniu tej książki wiem, iż jeśli chce coś jeszcze zmienić, czeka mnie długa praca nad sobą. Pierwszy krok już za mną, czyli akceptacja- tego kim jestem, na jaki etapie, tego co się dzieje wokół mnie. I choć jeszcze wiele wysiłku muszę włożyć to wiem, że warto. Pamiętajcie przy wyznaczaniu sobie celu warto wziąć kilka aspektów pod uwagę. Musimy się z nim utożsamić w końcu nasze marzenie to my. Staną się realne do spełnienia wtedy, kiedy będą spójne z naszym systemem wartości i bardzo ważne mogą ulec zmianie, bo my ewoluujemy a to jest naturalne. "Moment na zmianę jest tylko jeden: teraz"Także jeśli chcecie np.: więcej czytać to zróbcie to od razu, ale uczulam: nie wypożyczaj od razu trzech tomów powieści. Zacznij od małych kroków, czyli daj sobie czas 15 minut na lekturę a każdego dnia wydłużaj je o 5 minut. Oczywiście to przykład, który ma na celu zobrazowanie, że nie warto od razu wskakiwać na głęboka wodę. I to dotyczy każdego aspektu w naszym życiu. Zachęcam do drobnych zmian każdego dnia, do planowania i nie zwlekania w realizacji marzeń. A co najistotniejsze nie poddawania się i nie przejmowania tym, że czasem coś nie wychodzi. Realizacja celów to jak nauka chodzenia. Zanim ogarniemy co trzeba, to zaliczany mnóstwo upadków:)

mozna zmienic kobiete ale to nic nie zmieni